Z niniejszego postu dowiecie się m.in:
- Jakie są obowiązujące zasady wjazdu do Tajlandii w czasach COVID-19?
- Jak poruszać się po większych miastach?
- Jak dotrzeć z Bangkoku na Koh Phangan?
Wylądowaliśmy na lotnisku Bangkok Suvarnabhumi, po czym od razu ustawiliśmy się w pierwszej kolejce – do sprawdzenia dokumentów zdrowotnych. Przed wyjazdem musieliśmy aplikować o tzw. Thailand Pass oraz wybrać jedną z dostępnych procedur wjazdowych – Test & Go, polegającą na wykonaniu testu po przylocie oraz jednodniowej kwarantannie w akredytowanym przez rząd tajski hotelu lub Sandbox – polegającą na wyizolowanym transferze do akredytowanego hotelu w najbardziej turystycznych obszarach, jak Phuket, Krabi, czy Koh Samui. Nie będę opisywał szczegółów aplikowania o poszczególne procedury, dlatego, że zasady wjazdowe do Tajlandii zmieniają się 01.05.2022 i od tego dnia będzie konieczne już tylko szczepienie i prezentacja wyniku testu antygenowego.
My wybraliśmy Test & Go, dlatego po kontroli Thailand Passów (nie sprawdzano już dodatkowo szczepień, czy ubezpieczenia, dlatego że te trzeba było przedstawić podczas aplikowania o nie) oraz kontroli imigracyjnej umieszczono nas w tzw. bańce covidowej, tzn. specjalnym transportem przewieziono do szpitala, w którym wykonano test PCR, a następnie do hotelu, z którego nie wolno nam było wychodzić aż do otrzymania wyniku. Ku naszemu zdziwieniu wszystko poszło dość sprawnie.
Później zdaliśmy sobie sprawę, że w hotelu raczej dość luźno podchodzi się do tej kwarantanny, bowiem podczas zameldowania czy odbierania zamówionych do pokoju posiłków, mieliśmy normalny kontakt z obsługą. Zastanawiam się, co byłoby, gdyby któremuś z nas zdarzyłoby się otrzymać pozytywny wynik testu… Tajowie dość restrykcyjnie podchodzą za to do kwestii maseczek. W całym kraju istnieje bezwzględny nakaz noszenie maseczek w przestrzeni publicznej (nawet na zewnątrz!), co wydaje się kuriozalne wobec upału 35 stopni Celsjusza oraz sytuacji, którą znamy z Europy, gdzie powoli wracamy już do normalności. Z resztą niedawno świat okrążyła informacja, że premier Tajlandii dostał mandat, bo… Przyłapano go bez maseczki. Wracając do formuły Test & Go warto wspomnieć, że w cenie pakietu otrzymaliśmy również test antygenowy do wykonania piątego dnia po przylocie i samodzielnego zaraportowania w rządowej aplikacji MorChana.
Wynik testu PCR wykonanego ok. 19.00 otrzymaliśmy ok. 2.00 w nocy, co umożliwiło nam poranną podróż na lotnisko Don Mueang, z którego o świcie polecieliśmy do Surat Thani. W celu podróżowania po mieście, czy na lotnisko warto zainstalować aplikację Grab – ta działa jak nasz Uber, co jest bardzo przydatne w momencie, gdy jesteśmy turystami, których jest łatwo oszukać w kontekście ceny przejazdu. Tutaj nie dość, że wskazujemy na mapie punkt A i B, to jeszcze z góry znamy cenę przejazdu, na który się decydujemy. Do rejestracji w Grab potrzebny jest jedynie numer telefonu oraz karta bankowa, którą podłączamy do aplikacji. Warto jednak wziąć pod uwagę, że Grab działa tylko w większych miastach, jak Bangkok, czy Chang Mai. W mniejszych bądź na wyspach będziemy zmuszeni skorzystać z lokalnych taksówek, czy Tuk-Tuków.
Lotnisko Don Mueang ma dwa terminale. My wybraliśmy linie Nok Air, odlatujące z terminalu 2. Bilet kosztował nieco ponad 100 zł w dwie strony, co zdaje się być ceną okazyjną i osiągalną nawet dla Tajów. Przy lotach wewnętrznych w Azji z reguły nie ma możliwości wcześniejszej odprawy online, karty pokładowe odbieramy więc w tradycyjny sposób, przy stanowisku check-in. Należy pamiętać, by zarezerwować odpowiednio dużo czasu, kolejki do odprawy są długie!
Z lotniska w Surat Thani udaliśmy się Grabem do centrum. Przemiły kierowca, co prawda nie mówił po angielsku, ale zadzwonił do znajomego, dzięki któremu udało nam się trafić na pyszne tajskie śniadanie.
Po śniadaniu pojechaliśmy do biura firmy Lomprayah obsługującej promy na pobliskie wyspy. Wcześniej zrobiliśmy rezerwację korzystając z usług agencji 12Go.Asia (którą serdecznie polecam). System zakupu biletów jest bardzo przejrzysty. Jako ciekawostkę dodam, że w Tajlandii można było wykupić bilet na prom w pakiecie np. z transfrem z lotniska, czy dworca kolejowego. Możemy się wtedy czuć zaopiekowani przez firmę promową, która od A do Z prowadzi nas do miejsca docelowego. Nas też już na lotnisku pytano o rezerwację promową, jednak woleliśmy najpierw pojechać do miasta na własną rękę, tym bardziej że mieliśmy jeszcze zapas czasu. Z biura zabrano nas autobusem na przystań promową. Podróż trwała godzinę, na szczęście dużym klimatyzowanym autobusem.
Na miejscu, w Donsak Pier, czekał na nas katamaran (speedboat). Na wyspy Koh Tao, Koh Samui można się dostać szybką łódką (dwie godziny) lub nieco tańszym lecz wolniejszym promem (pięć godzin). Firma Lomprayah obsługuje te mniejsze i szybsze katamarany. Ja osobiście preferuję jednak promy. Choć podróż trwa dłużej jest na nich więcej miejsca, można też wyjść na spacer, porobić zdjęcia, są też klimatyzowane sale, bar i toaleta.
Po około godzinie dobilismy do portu w Koh Phangan (Thongsala pier) skąd udaliśmy się taksówką do naszych bungalowów. Ceny transportu na tajskich wyspach znacznie różnią się od tych na lądzie. Niecałe 6 km kosztowało nas 500 bahtów i to już po drobnej negocjacji. Na nocleg wybraliśmy Laemson Resort, po pierwsze dlatego, że znajduje się nieopodal umiłowanej przez nas Zen Beach, z której można obserwować zjawiskowe zachody słońca, lecz także z uwagi na piękny widok na morze 🙂 Jest niespełna 13.00, przed nami więc jeszcze całe popołudnie na plażowanie.
[ obrazek wyróżniający: paszport z kodem QR / Żródło: Photo by Printexstar from Pexels ]